wtorek, 9 lutego 2010

#64 notatka o kreowaniu

Zdarzyło się tak, że pracuję w jednym z pięciogwiazdkowych hoteli na Knightstbridge. I nie mówię, o tym aby się chwalić, ale po to aby sobie coś uświadomić. To takie miejsce gdzie przychodzą znani ludzie. Nie będę wymieniał kogo widziałem i w jakich okolicznościach (pracuję w Spa), bo nie ma to żadnego znaczenia... no prawie.

Gdy ostatniego lata serwowałem śniadanie Victorii B. dotarło do mnie coś niesamowitego i bardzo prostego. Nagle wszystko ułożyło się w jedną spójną całość. Po krótkiej chwili, w której nie mogłem się zorientować czy to naprawdę ona, anorektyczka, zawsze na wysokich obcasach, wystylizowana itd. zdziwiłem się bardzo, że tak odbiega od powszechnego wizerunku. Następnego dnia znów nas odwiedziła, byłem już mniej zdenerwowany i już się przyzwyczaiłem do niej jako osoby tak wyglądającej. Nigdy nie śledziłem jej poczynań, bo nie mam parcia na celebrytów, więc sobie ją zgooglałem, żeby się dowedzieć czemu jest w Londynie. Doznałem szoku. Zobaczyłem jak wygląda na zdjęciach. Nie chodzi tu tylko o ubrania i makijaż. To jakby całość jej postaci - no właśnie - wykreowanej postaci. Sposób w jaki ją się prezentuje uświadomił mi, że jeżeli taką osobę jak ona można tak bardzo wykreować, znaczy to, że KAŻDEGO można wykreować. Absolutnie każdego.


Ryan McGinley

Niesamowite uczucie dojść do takiego wniosku. Potem uświadomiłem sobie, że przecież kreowanie to podstawa fotografii mody, że to ta część, która chyba mnie najbardziej ciekawi.
Uwielbiam zdjęcia Ryana Mcginleya i chyba odkąd dowiedziałem się, że sytuacje na jego zdjęciach są w każdym szczególe zaplanowane, uwielbiam je jeszcze bardziej.


Ryan McGinley


Do niedawna zachwycałem się niesamowicie marką Maison Martin Margiela. Zepsuciem, niedbaniem o wizerunek designera, ukrywaniem się jako postawą. która skłania ludzi do większego skupienia na ubraniach, a nie na marce. Jednak po przeczytaniu artykułu "Cult of invisibility" a także po ostatniej wizycie w jego londyńskim butiku, zrozumiałem że kreacja jest tam na równym poziome co choćby kreacja marki Diesel. Parkiet jest podziurawiony, meble są przykryte białymi prześcieradłami, dziury w ścianach, odrapany tynk, zwisające kable, sprzedawcy w lekarskich kitlach, brak stanowiska kasy, logo marki bez loga. Jak prosty to pomysł, aby w czasach, gdzie wszyscy skupiają się na tworzeniu marki, wymyślaniu tożsamości, skupianiu się na niej, w czasach zakupologii, wszystko odrzucić i stworzyć markę, która za tożsamość weźmie sobie ideę braku tożsamości, obcość, nijakość i niewidzialność?




Czy nie ma żadnej różnicy w kreacji gwiazd i niszowej marki odzieżowej? Czy wystarczy tylko oszukać target i zrobić jeden krok szybciej niż docelowi klienci? Poczułem się tak słodko oszukany.

Brak komentarzy: