poniedziałek, 6 kwietnia 2009

#17

A dziś śniło mi się, że spotkałem Krzysztofa Kieślowskiego. Okazało się, że nie umarł z powodu problemu z sercem, ale w wypadku. Wypadku w którym jego twarz uległa zniekształceniu. Miał ogromne blizny przecinające wargi. Zaczęliśmy rozmawiać i nawet nie wiem kiedy zacząłem robić mu zdjęcia. Jego twarz na tle pól i drzew ułożonych w geometryczny sposób. Gdy wyszło słońce żałowałem, że mam w mojej Smenie czarno-biały film, ale pomyślałem że tak trzeba, że to Kieślowski. Miałem problemy z ustawieniami czasu i przysłony, bo to przecież Smena i nigdy nic nie wiadomo. Przestraszyłem się, że może lepiej było użyć Zenitha, wiedziałem że mam bardzo mało czasu, chciałem zrobić jak najwięcej zdjęć. Czasu było naprawdę bardzo mało, bo przecież on nie żył. W pewnym momencie spytał: -A jeśli te zdjęcia będą naprawdę dobre? mimo swojego wrodzonego ironicznego tonu głosu dał mi do zrozumienia, że we mnie wierzy. -Wtedy je opublikuję. odpowiedziałem. Krzysztof zaśmiał się bardzo głośno z papierosem w ustach, patrzył mi prosto w oczy, a ja pomyślałem, że to się już nigdy nie powtórzy.






Dobry film sie powinien charakteryzowac tym, ze jak sie siedzi na projekcji to sie czlowiek troszke wzruszy, albo rozesmieje, a moze nawet zaplacze w jakims momencie a potem jak film sie skonczy to nie bedzie sie tego wstydzil.
Krzysztof Kieślowski

2 komentarze:

Grenouille pisze...

i koniec! też chcę taki sen.
Krzysztof z Krzysztofem sobie pogadali.

giera pisze...

pozwolilem sobie na maly cytat.